niedziela, 2 grudnia 2012

8.

- Michał, możesz mi  powiedzieć co się stało ? - Dagmara spojrzała na swojego męża. Znała go lepiej od jego własnej matki.  - nie możesz się skupić na matematyce pierwszoklasisty ?
- Dagmara .. to na prawdę nie jest proste - spojrzał na nią.
- A widzisz Tato ! Mówiłem Ci , że to jest głupie - Olek od razu załapał temat, w ojca był zapatrzony jak w obrazek.  Nawet teraz cieszył się, że nie rozumie zadań. Skoro jego idol też nie rozumie to powód do dumy.
- On zawsze taki był, wielki chojrak , a jak co do czego to Michał ratuj - brunet wstał od stołu podchodząc do okna. Poczuł na swoim ramieniu rękę żony. Chciała go rozluźnić, ale to nic nie dawało.
 - Tato .. ale na prawdę ja to mogę zrobić sam - Olek spojrzał na niego popychając go za udo. Nie miał pojęcia co się stało i dlaczego tak się stało. Przecież nikt jego ojca nie zmuszał do odrabiania z nim matematyki, jest mądrym chłopakiem, da radę.
 - Oliwierku , posłuchaj. - Michał kucnął przy nim i objął go ramionami.- zrobisz teraz zadania , a tatuś Ci później sprawdzi. Jak coś będzie źle to Ci wytłumaczę, dobrze ?
- Dobrze ! - uśmiechnął się blondynek zabierając pracę domową do pokoju.
-Michał, ale nie możesz brać wszystkiego na swoje barki, nie jesteś jego starszym bratem- Dagmara popatrzyła na niego z pewnością w głosie.
- Ale jestem jego przyjacielem, to czasami znaczy więcej niż biologiczne bycie rodzeństwem- słowa żony zdenerwowały bruneta, ale musiał zachować spokój. Przez siatkówkę nie przebywają, że sobą zbyt często, dlatego też postanowili każdą chwilę celebrować. Na szczęście w ich uszach pojawił się dzwonek domofonu.
- Cześć - szczupła blondynka weszła pewnym korkiem nie pytając się brunetki o zgodę.
- Cześć - Michał popatrzył na nią z irytacją zadając bardziej pytanie niż radośnie witając.
- Nie cieszysz się, że do Ciebie przyszłam ? - uśmiechnęła się lądując w skórzanym fotelu - Myślałam, że chcesz wiedzieć co u mojego Bartka.
- Co u niego wiem bardzo dobrze - nie odrywał od niej wzroku. Winiar mógł się wydawać zagubiony, ale sprawy najbliższych były dla niego najważniejsze, dlatego teraz był pewny tego co mówi - wiem też, że to nie jest już Twój Bartek.
- Jeżeli spodziewam się jego dziecka to chyba mam prawo o nim tak mówić. Prawda ? - tym razem Aśka wstała i podeszła pewnym krokiem bliżej Michała.
- Dobrze, że o tym mówisz - spojrzał na nią łapiąc się za kieszeń swoich spodni od ulubionego dresu -  mam dla Ciebie wizytówkę bardzo dobrego specjalisty, najlepszy we Wrocławiu , chociaż nie jestem pewien..
- Czego nie jesteś pewien ? - zdziwiła się wyciągając rękę po świstek papieru. Michał bez wahana wręczył jej wizytówkę.
- Nie jestem pewien czy ktokolwiek jest w stanie Ci pomóc - na jego ustach pojawił się uśmiech zwycięzcy.
- Ale ja jestem w ciąży, a nie chora psychicznie ..- powiedziała widząc nazwę lekarza.
- Przez cały Wasz związek zastanawiałem się co on w Tobie widzi i nadal tego nie rozumiem - brunet przeszył ją niebieskimi oczami - na szczęście już z Tobą nie jest.
- Pożałujesz tego ! - krzyknęła,a po jej twarzy było widać, że najbardziej chciała dać mu liścia.

***
          Nadal nie rozumiałem co jest nie tak ze mną, bo nie wierze, że coś nie tak jest z dziewczynami, które wybieram. Może poza Aśką. Przypomnijmy sobie od początku. Przedszkole - Magda, która na moich oczach pocałowała się z Michałem. Myślałem, że już żaden chłopak o tym imieniu nie będzie moim kumplem, nawet do Winiara byłem uprzedzony. W podstawówce długo leczyłem złamane serce - głównie ciągnąc dziewczyny za warkocze, szczególnie Magdy, kumplując się tylko z chłopakami, którzy oczywiście nie mieli na imię Michał. Przestałem to robić, gdy nauczycielka powiedziała, że gdy za warkocze ciągnie się dziewczyny to znaczy, że one podobają się chłopakom. Potem była Aneta - gimnazjalna miłość, która poszła szybciej niż przyszła - może dlatego, że nie miała warkoczy ?  W liceum to przelotne miłości, z których i tak najbardziej pokochała mnie piłka. Dlatego nie wierze, że źle jest z nimi, a ze mną. Tylko co ja takiego złego powiedziałem Ani? Miałem powiedzieć, że nie rozumiem czego płacze ? bo przecież Tomek dobrze zrobił ?
- Bartosz ! - usłyszałem moje imię wypowiedziane z rosyjskim akcentem.- długo będziesz się rozgrzewał ? Wszyscy na Ciebie czekają.
- już skończyłem trenerze - uśmiechnąłem się lekko. Przyzwyczaiłem się do tego , że na treningach przynajmniej się rozmawia. Tyle, że tu nie było Michała, ani innego polskiego zawodnika. Postanowili rozegrać mecz, dziwne, że tak bez taktyki. Musiałem się do tego zacząć przyzwyczajać, mam tu spędzić dwa lata, a nie tydzień. Skok , atak, blok i nagle mnie nie ma. Widzę stojących nade mną dziesięciu chłopaków. Ich twarze są dość wysoko, dlatego szybko przekręcam głowę w bok, okazuje się, że nie był to najlepszy pomysł, ale chęć zobaczenia  w jakim położeniu się obecnie znajduje była większa . Na wysokości moich oczu były buty kończące się owłosionymi łydkami. Nagle czuje przeszywający ból w nodze, która tak na prawdę cały czas bolała, ale teraz to uczucie było o wiele większe.
- Zadzwońcie po karetkę - słyszę głos i od razu podnoszę twarz do góry. Nie lubiłem szpitali, ale jeśli to ma mi pomóc. Nie wiem za ile dokładnie wylądowałem na oddziale, ale przez ból kompletnie mi się to dłużyło.
-Dzień dobry-  usłyszałem i lekko otworzyłem oczy. Przez chwilę pomyślałem, że jestem w Polsce, ale sądzę, że wtedy droga by zajęła o wiele dłużej. - Co do szpitala ma Pan duże szczęście, jest tu kilku Polaków.
- a co do nogi ? - odzywam się i widzę, że jego mina się pogarsza. -Lekarze chyba nie powinni mieć uczuć wypisanych na twarzy?
- Jeżeli widzę na swojej sali Polaka, a w dodatku Polaka walczącego dla dobra narodowego to mina przychodzi sama - powiedział, a ja zaczynam się zastanawiać czy ze mną jest naprawdę aż tak źle. -chce panu powiedzieć, że kończyna dolna nie jest w najlepszym stanie, nie wiem co Pan zrobił , na razie włożymy w gips, kolano musi się naprostować. Wiem,co Pan powie, ja mogę powiedzieć jedynie , że będę robił wszystko co w mojej mocy, ale nie jestem pewien czy zobaczy Pan boisko jako gracz.

 ***
Nie mogłam się skupić na niczym, miałam zrobić dwa projekty na jutro, a najchętniej spakowałabym rzeczy i wróciła do Wrocławia. Rodzice mieli rację, żebym nie wyjeżdżała. Bez sensu, że uciekałam od Tomka, jeżeli tak znalazł mnie tutaj, w Moskwie, gdzie obecnie jest jeszcze więcej problemów niż było. Miałam nie mieć faceta do końca życia, ale pojawił się Bartek, który chyba nie rozumie, że na razie nie chce się angażować. Zresztą, w pewnym sensie to ja nie wiem czego tak na prawdę chce. Może tylko wmawiam sobie, że nie chce się angażować ? Skreślam kogoś kto może być na prawdę ważny.
- Ania ! wiadomości się zaczęły - słyszę głos Mateusza i ruszam w stronę salonu. To taki nasz mały moskiewski zwyczaj, który pozwolił nam na choć trochę poczucie polskiego świata.
- Uwaga ! Wiadomość z ostatniej chwili ! - z mojego zamyślenia wybija mnie dziennikarz, w którego głosie było słychać zdenerwowanie - Jeden z najlepszych siatkarzy w Polsce, grający obecnie w Rosji Bartosz Kurek kontuzjowany, nie wiemy co mu jest, wiemy, że leży w szpitalu i ma problemy z nogą.
- MONIKA ZAMÓW MI TAKSÓWKĘ - krzyczę i wybiegam z domu.